8 listopada 2013

Szczera rozmowa jest o niebo lepsza. - 005.

Ku uciesze Moniki i wszystkich tutejszych fanów piłki nożnej i Łukasza Piszczka w końcu nadeszła długo oczekiwana sobota dwudziestego października. Nastolatka tego dnia wstała z wyjątkowo dobrym humorem, jeszcze rano pomogła mamie w sprzątaniu i następnie siedząc w swoim pokoju i przyglądając się swojej ścianie z plakatami marzyła o spotkaniu Piszczka. W końcu wybiła godzina 12 i Monika wyszła czym prędzej z domu pędząc do pobliskiej szkoły gdzie miał się odbyć turniej. Już przed wejściem na plac szkoły spotkała straszny tłum ludzi, na szczęście jakoś udało jej się przebić i szybko w oczy rzucił jej się wysoki piłkarz. Stanęła w odpowiednim miejscu tak by mieć dobry widok na boisko i siedzącego po jej prawej stronie piłkarza. Była pod wrażeniem ogromnej pasji jej młodszych kolegów. Mecz powoli się kończył gdy obok niej usiadł Maks.
- No proszę kto się pojawił.
- Nie wiedziałem, że tu będziesz.
- No proszę cie, przecież to było oczywiste.
- Monika przepraszam. - Spuścił głowę.
- Przepraszam? Tylko tyle?
- Ja wiem, nie odzywałem się przez tyle czasu ale...
- Nie ma żadnego ale. - Odparła podnosząc się. - Nienawidzę gdy ktoś mnie ignoruje! - Krzyknęła odwracając się i poczuła straszny ból poniżej żeber. Spostrzegła, że na kogoś wpadła. Już chciała krzyczeć ale podniosła głowę i zauważyła kto przed nią stoi.
- O mój Boże. Prze-przepraszam. - Dukała się podając kontuzjowanemu Piszczkowi kule, które mu wytrąciła. Nagle obok niej pojawiło się dwóch ochroniarzy, nastolatka zdezorientowana i przestraszona spojrzała na piłkarza.
- Spokojnie panowie, nic się nie stało. Możecie ją zostawić. - Posłał nastolatce ciepły uśmiech.
- Jaa dziękuję i przepraszam. Naprawdę nie chciałam. - Stała jakby nie rozumiejąc co dzieje się w okół niej.
- W porządku, nic się nie stało. Kłótnia z chłopakiem? - Zapytał.
- Nie jest moim chłopakiem. - Cicho się zaśmiała i odwróciła ale Maksa już za nią nie było. - No cóż przepraszam jeszcze raz i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. - Szybko wyminęła piłkarza z zamiarem opuszczenia obiektu szkoły, bo czuła, że zaraz się popłacze. Nie wiedziała tylko czy z powodu Maksa czy zaszczytu rozmowy z jej idolem.
- Poczekaj. - Zawołał ją.
- Taak? - Zdziwiła się.
- Bardzo ci się śpieszy ?
- W sumie to nie, a o co chodzi?
- Odnoszę wrażenie, że masz ochotę porozmawiać. - Uśmiechnął się swoim typowym, powalającym uśmiechem. Dziewczyna jedynie szeroko otworzyła oczy i nic nie odpowiedziała. - Chyba, że się mylę ?
- Tak, znaczy nie. Raany.. - Zaśmiała się. - Przecież widać, że jestem pana ogromną fanką.
- Nie postarzaj mnie. Łukasz - Podał jej dłoń.
- Monika. - Uśmiechnęła się nie wierząc w to co się właśnie dzieje.
- Więc poczekaj chwilę, a ja dokończę swoje obowiązki i zaraz przyjdę.
- Yhym. - Usiadła na jednym z krzesełek i miała ochotę krzyczeć ze szczęścia. Obejrzała się jeszcze raz za piłkarzem i niecierpliwie czekała, aż ten przyjdzie. Oczekując na niego zdążyła zmarznąć, ale już po kilkunastu minutach wysoki mężczyzna siedział obok niej. Spojrzała na niego i nieśmiało się uśmiechnęła.
- BVB ? - Zauważył tapetę w jej telefonie.
- Tak, kocham tą drużynę. Marzę, by pewnego dnia stanąć na Idunie i obejrzeć mecz na żywo.
- Myślę, że da się to załatwić. - Uśmiechnął się spoglądając na nastolatkę.
- Umarłabym ze szczęścia. - Zaśmiała się ale za chwilę spoważniała. - Jednak ktoś zawsze w brutalny sposób stara mi się udowodnić, że moje marzenia są nic nie warte.
- To znaczy?
- Ludzie, którzy oceniają zanim mnie poznają. Twierdzą, że jestem głupią, pustą dziewczynką, która myśli tylko o niemożliwym do spełnienia, a tak nie jest tylko, że nikt nie daje mi szansy... - Spuściła wzrok i ciężko wzdychając, łamiący się głosem dokończyła  - Najgorsze jest to, że jedną z tych osób jest mój własny ojciec.
Poczuła jak silne ramiona siedzącego obok Łukasza ją obejmują. Strach i niepewność zniknęły, a ją naszła ochota opowiedzenia mu wszystkiego. Być może nie było to odpowiednie ale napełniło ją to ulgą.
- Przykro mi, że od dzieciństwa musisz borykać się z brakiem akceptacji. Chciałbym ci jakoś pomóc.
- Przywykłam. - Odparła i delikatnie się uśmiechając wstała zatrzymując się przed Piszczkiem. - Nie wiem jak te kilkanaście minut temu powstrzymałam się od piszczenia na twój widok, ale o dziwo odechciało mi się tego. Dotarło do mnie, że nie na tym to polega, owszem moje marzenie się spełniło ale autograf to tylko podpis, a szczera rozmowa jest o niebo lepsza. Dziękuje.
- To ja ci dziękuję. Dobrze wiedzieć, że na świecie są jeszcze normalne nastolatki. - Zaśmiał się lekko trącając ją w bok, czym wywołał u niej ogromny uśmiech. Niestety przerwał im już po raz któryś dzwoniący telefon. Monika kolejny raz niechętnie spojrzała na wyświetlacz i miała zamiar odrzucić połączenie jednak Łukasz poprosił ją by odebrała bo być może jest to coś ważnego. Posłuchała go i odebrała. Nim zdążyła się odezwać usłyszała całą serie słów o tym jaka to jest zła i nieodpowiedzialna. Po wysłuchaniu tejże krytyki ojca spokojnie, acz kpiąco odparła
- Powiesz mi coś czego nie wiem czy to już wszystko?
- Nie wiem gdzie jesteś i co robisz ale matka jest w szpitalu więc jeśli będziesz tak miła i ...
Monika nie dała mu dokończyć, rozłączyła się i czując gulę w gardle opadła na jedno z krzesełek. Piszczek widząc jej nietęgą minę szybko zareagował pytaniem co się stało.
- Mama... jest w szpitalu. - Wyszeptała wpatrując się przed siebie. - Ja muszę iść.
- Poczekaj, mój kierowca jest pod szkołą, zawieziemy cię.
- Nie, nie mogę robić ci problemów.
- Daj spokój. Chodź.
Monika podążyła za kontuzjowanym piłkarzem i po chwili siedziała w aucie. Przez całą drogę czuła wstyd, że go tak wykorzystuje, jeszcze niedawno czymś nierealnym było spotkanie go, a teraz siedziała obok niego i czuła jego wsparcie.

*
Piłkarz Borussii Dortmund siedział na szpitalnym korytarzu krępowany wzrokiem personelu, pacjentów i osób ich odwiedzających czekał na martwiącą się o swoją matkę szesnastolatkę. Nie miał pojęcia jak i  dlaczego ale ta drobna osóbka w jakiś sposób go urzekła. Martwił się wraz z nią i chciał jej pomóc, czuł, że może tego dokonać tylko nie wiedział jeszcze jak. Natomiast ona przemierzała szybko korytarz w poszukiwaniu sali, w której znajdowała się jej rodzicielka. W końcu spotkała swego ojca i pełna strachu zapytała
- Co z nią?
- Znów miała atak nerek. - Odparł bez żadnych uczuć.
- Mogę do niej iść?
- Teraz bada ją lekarz. - Spojrzał na córkę i złośliwie się zaśmiał. - Same problemy z wami.
- Że co proszę?
- Gdybyś była w domu nie musiałbym tu teraz siedzieć, ale ty wolisz się szlajać nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim.
- Chyba kpisz! - Krzyknęła. - Ale jasne, przecież najłatwiej zwalić wszystko na mnie. - Oburzona zachowaniem ojca usiadła na krześle i chowając twarz w dłoniach cicho westchnęła. Odpłynęła starając się uporządkować wszystko w swojej głowie, jednak jej życie wydawało się być zbyt skomplikowane. Gdy otworzyła oczy ujrzała obok siebie Piszczka, natomiast nigdzie nie widziała ojca.
- Jak się czujesz? - Dotarły do niej pełne troski słowa.
- Nie tak jakbym chciała, ale dziękuję. Gdzie mój ojciec?
- Wyszedł gdy tylko pojawiłem się obok ciebie.
- Jak dawno?
- Jakieś 10 minut temu.
- Ych, głowa mi pęka. Muszę w końcu zajrzeć do mamy. - Przeprosiła mężczyznę i skierowała się do sali obok. Jej oczom ukazała się niewielka sala na środku, której stało łóżko, a na nim leżała widocznie bardzo zmęczona kobieta. Wśród bieli pościeli i jej twarzy wyróżniały się jedynie jej kruczoczarne włosy.
- Jak się czujesz? - Powtórzyła pytanie, które sama niedawno usłyszała.
- Teraz już lepiej. - Kobieta blado się uśmiechnęła i wyciągnęła ku niej dłonie dając tym znak by podeszła. Wykonała więc jej prośbę i usiadła obok mamy wtulając się w jej nadal słabe ciało.
- Nie uwierzysz kto tu ze mną jest. - Uśmiechnęła się do rodzicielki czując szczęście, że już jest z nią lepiej.
- Masz rację nie uwierzyłabym ci. - Szesnastolatka spojrzała na nią zdziwiona. - Ale chyba nie mam wyboru. - Zaśmiała się tajemniczo.
- Ale , zaraz... jak?
- Był tu, stwierdził, że się zawiesiłaś więc to dobra okazja by porozmawiać.
- Porozmawiać? O czym?
- Nie ważne, powiedzmy, że to tajemnica, ale nie martw się to nic złego. - Kobieta ciepło się uśmiechnęła i całując córkę w policzek poprosiła by ta zostawiła ją samą, ponieważ chce odpocząć.

Monika wyszła więc z sali i pierwsze co zrobiła było wypytaniem o wszystko piłkarza, ale i on był nieugięty. Zmuszona była odpuścić jednak miała nadzieję, że prędzej czy później dowie się o co chodziło. Spędziła z Łukaszem jeszcze kilka minut w szpitalu i później razem go opuścili. Nadeszła pora gdy nastolatka musiała pożegnać się ze swym idolem, do którego w ciągu kilku godzin spędzonych razem poczuła dziwną więź. Był dla niej bratnią duszą i ogromnym bólem było rozstanie się z nim. Przy pożegnaniu wymienili się numerami, co było dla niej niezwykle przyjemnym uczuciem, ponieważ dawało to nadzieję na późniejszy kontakt. Tak właśnie skończył się jej dzisiejszy pełen wrażeń dzień, pomachała na pożegnanie piłkarzowi i skierowała się do domu, a on odjechał z myślą, że pragnie dać jej trochę szczęścia i sprawić by widziała świat w cieplejszych barwach.

Od autorki: Rozdział nie podoba mi się i to bardzo... muszę jednak jakoś przebić się przez te rozdziały wiejące nudą, aż dotrę do tej wydaje mi się ciekawszej części. Myślę, że kolejny pojawi się jakoś niedługo z racji, że ostatnio miałam przerwę od pisania, a teraz chcę to nadrobić.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że tym swoim "pisaniem" nie cofnęłam się zbytnio w rozwoju.

6 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <3 Łukasz no! Boskie,boskie! *-*
    Jeju...jak świetnie,że Łukasz pocieszył załamaną Monikę... Zachowanie Maksa jest co najmniej nieodpowiednie, a o ojcu dziewczyny już nawet nie wspomnę! Jaki bezczelny!
    Łukasz spadł jak gwiazdka z nieba! Świetna nagroda dla Moniki! :) Super doświadczenie, zazdroszczę jej <3
    Rozdział fenomenalny! Kocham ! <3
    Czekam na kolejny ŚWIETNY rozdział!
    Pozdrawiam,Izaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo! :D
    Genialny *.*
    Czytam już trzeci raz i nie nudzi mi się! :D
    Czekam na kolejny ; *********

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojciec Moniki to po prostu... niee, brak mi słów. Monika i tak jest przybita a on jeszcze dokłada jej stresu.
    Dobrze, że znalazła wsparcie w Łukaszu. Genialny rozdział, podobnie jak całe opowiadanie. <3 czekam z niecierpliwością na kolejny i zapraszam do mnie! buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi sie podoba i to bardzo!
    A tego ojca no to normalnie..nie wiem co bym zrobiła!
    Fajnie,że chociaż Łukasz ją rozumie:)
    Pozdrawiam
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No co Ty gadasz świetny rozdział i koniec dyskusji!
    Ojciec Moniki nie zasługuje na taką córkę!
    Co z niego za rodzic!
    Jeeej no i Piszczek ♥
    Dobrze, że mogli ze soba porozmawiać:)
    Buziaki:**
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zazdroszczę ojca ale Piszczka owszem :)
    Świetny rozdział:)
    Uwielbiam tego bloga:)
    Pozdrawiam:**
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń